STREFA RODZICA

 

Sztuka pocieszania

Dodawanie dzieciom otuchy jest tak samo podstawowym elementem rodzicielstwa jak zapewnianie jedzenie; dziecko potrzebuje obu tych rzeczy do prawidłowego rozwoju. Pocieszanie jest sprawą naturalną, instynktowną- szybkie przytulenie, muśnięcie wargami, otarcie łez zwykle wystarcza, żeby maluch, który się właśnie potknął, podreptał szczęśliwy dalej. Ale czasem „podmuchać” nie wystarczy. Potrzeba więcej wysiłku i czasu, żeby pocieszyć dziecko, zwłaszcza gdy rośnie i jego natura staje się bardziej złożona.

 

  • Musisz zdawać sobie sprawę ze swojej siły. W oczach kilkulatka jesteś wszechmocny – Twój kochający dotyk i uspokajające słowa mają ogromną moc. Kiedy otoczysz malca swoimi ramionami i wypowiesz magiczne słowa ”wszystko będzie w porządku”, dziecko na pewno poczuje się lepiej. Pocieszenie, które możesz zaoferować swojemu dziecku, jest najlepszym lekarstwem na ból fizyczny i psychiczny.
  • Bądź spokojną wyspą na wzburzonym oceanie… Jeśli na codzienne potknięcia zareagujesz spokojnym „Bach. Nic się nie stało”, dziecko też uzna, że nic się nie stało. Nic tak nie przeraża dziecka jak wystraszeni rodzice, nic tak nie niepokoi jak zdenerwowani rodzice. Chociaż więc nieraz dotkliwie odczuwasz ból swojego dziecka, nie okazuj tego zbyt mocno.
  • ….ale nie udawaj, że nie widzisz sztormu. Chociaż nie należy się rozklejać nad każdym draśnięciem, nie wolno też zupełnie ignorować bólu dziecka, zwłaszcza jeśli jest to ból natury emocjonalnej. Wszystkim nam potrzebna jest świadomość, że jest ktoś kogo interesują nasze uczucia. Jeśli wszystkie problemy zbywasz słowami „ Nic się nie stało. Wszystko jest w najlepszym porządku”, to znaczy, że nie dbasz o jego uczucia.
  • Bezwarunkowo pocieszaj. Nawet jeśli zachowanie dziecka było nieznośne, w razie skaleczenia trzeba je koniecznie pocieszyć. Pociesz je nawet jeśli właśnie spadło z krzesła, na które zabroniłaś mu przed chwilą wchodzić.
  • Wysłuchaj i pozwól się wypłakać. Rana duchowa często wymaga tyle samo pocieszenia co rana zadana ciału. Zachęć dziecko, by z Tobą porozmawiało o tym co się stało („Wyglądasz na zmartwioną, czy coś się stało?).
  • Wysłuchaj, ale powstrzymaj się od kazań. Zranione fizycznie lub emocjonalnie dziecko potrzebuje, żeby go wysłuchać, dostrzec stan ducha, pocieszyć i okazać zrozumienie. Jednak na pewno nie potrzebuje wykładów, krytyki i słów w rodzaju: :”A nie mówiłam”. Strzeż się jednak przed okazywaniem  zbyt wielkiej sympatii- przesadzając możesz wychować niesamodzielnego mazgaja, który uwielbia się umartwiać.
  • Nie przypisuj nikomu winy. Oskarżycielski ton (”Gdybyś nie zostawił tego samochodziku na środku podłogi, tobyś się nie wywrócił”) nie pocieszy i niczego nie nauczy. Lepiej powiedzieć „Zastanówmy się dlaczego się przewróciłeś”. Jeśli dziecko odpowie „Przewróciłem się o samochodzik”, możesz powiedzieć „A co trzeba zrobić, aby to się więcej nie stało?”
  • Nie przesadzaj. Jeśli Twoje dziecko wyrzuciło ciężarówkę przez okno, a ona się roztrzaskała, powiedz: „Tak mi przykro, że Twoja ciężarówka się roztrzaskała”. Nie pędź jednak do sklepu, żeby natychmiast kupić mu nową. Jeśli nie pozwolisz swojemu dziecku uczyć się na błędach, to będzie je stale powtarzać.

 

 

 

Dlaczego warto czytać dzieciom?

Czytając dzieciom książki, rozbudzamy ich wyobraźnię, aktywność intelektualną, wzbogacamy wiedzę, a jednocześnie odwołujemy się do ich uczuć i wrażliwości. Dziecko dowiaduje się właśnie z książek, że oprócz własnego, bliskiego otoczenia istnieje inny, daleki, nieznany świat.  Czytanie rozbudza zainteresowania przedszkolaka.

Dlatego właśnie w tej zakładce umieszczać będziemy co miesiąc nową propozycję książki do poczytania Waszemu dziecku.

Proponowana książka na ten miesiąc to :

 

Melling David „Kto przytuli Misia Tulisia?”

 

Czy chcesz, żeby ktoś cię naprawdę mocno przytulił? Dołącz do Misia Tulisia, który szuka prawdziwego, misiowego przytulenia! Urocza, ciepła historia o lubiącym się przytulać misiu. Miś Tuliś budzi się ze snu zimowego i szuka kogoś, kto go przytuli. Przeczytajcie koniecznie do kogo misiowi przytula się najlepiej? Kto dla niego jest najważniejszy?

KOLOROWANKA DO POBRANIA:

miś

Zamieszczać będziemy tutaj również bajki terapeutyczne.

Co to takiego bajki terapeutyczne?

Bajki terapeutyczne dla dzieci pomagają im oswoić się ze swoimi emocjami, lękiem, strachem, niepewnością, a także z nowymi życiowymi sytuacjami, np. z pojawieniem się rodzeństwa.  W bajkach tych świat przedstawiony jest z dziecięcej perspektywy, a bohaterami są inne dzieci, bajkowe postacie lub zwierzęta, obdarzone ludzkimi cechami. Dzięki takiemu doborowi bohaterów, dziecku łatwiej jest się z nimi identyfikować i powielić ich zachowanie w trudnej sytuacji. Bajki terapeutyczne oddziałują bowiem na psychikę i emocje dziecka. W bajkach terapeutycznych często również pojawia się osoba dorosła, będąca przyjacielem małego bohatera, co pozytywnie może wpływać na zaufanie dziecka do rodziców i relacje z innymi osobami dorosłymi w rodzinie. Utwory stosowane w bajkoterapii zawierają bardzo zróżnicowane treści i poruszają wiele problemów. Wszystkie je łączy natomiast fakt, że dziecko wraz z bohaterem opowieści przechodzi z nim drogę od zaistnienia sytuacji problemowej, aż do szczęśliwego rozwiązania kłopotu. W zależności od problemu, na który chcemy oddziaływać, mamy do wybory trzy rodzaje bajek terapeutycznych: bajki relaksacyjne, psychoedukacyjne i psychoterapeutyczne.

Bajka terapeutyczna na Listopad:

Często się zdarza, że ludzie nie potrafi ą docenić tego, co mają i cieszyć się życiem. Zamiast tego marudzą, narzekają i wciąż czegoś szukają – choć niejednokrotnie nie są w stanie określić, czego. Bajka edukacyjna o poszukiwaniu wszystkiego w przystępny sposób przybliża dzieciom te filozoficzne kwestie

 

Bajka o poszukiwaniu wszystkiego

– Tu jest wszystko – odczytał żuczek z poważną miną. Na skrawku starej pożółkłej mapy grubymi kreskami zaznaczony był czerwony krzyżyk, a obok znajdował się ledwo widoczny ten właśnie napis. – Wszystko? Jak to wszystko? – Wśród mrówek zapanowało wielkie poruszenie. – Tak. Tak właśnie jest tu napisane – rzekł żuczek, poprawiając swe wielkie okulary. I przyjrzał się mapie ponownie, by sprawdzić, czy aby na pewno nie przekręcił żadnej literki. Żuczek jako jedyny w całym lesie umiał składać literki w wyrazy, a wyrazy w całe zdania. Kiedy więc mrówki znalazły w swym mrowisku skrawek starej mapy, od razu wysłały delegację do borówkowego zagajnika. Bo tam właśnie, pod wielkim żółtym liściem, mieszkał żuczek. – Ale co to znaczy? Co tam jest? – dopytywały mrówki. – Na pewno jest tam wielkie mrowisko! – wykrzyknęła jedna z mrówek. – I spróchniały pień, taki jak nasz! – dodała inna. I dyskusja rozgorzała na dobre. Mrówki jedna przez drugą rzucały coraz to lepsze pomysły, co to mogłoby być to „wszystko”. – Stary dąb, czerwony muchomor z wiel­kim kapeluszem, hałda piachu i dywan z igli­wia albo tuzin patyczków różnej wielkości – wyliczały mrówki jednym tchem.

Żuczek przysłuchiwał się temu niezbyt uważnie, bo w tym samym czasie zerkał raz po raz na mapę, aż w końcu rzekł:

– Na pierwszy rzut oka to „wszystko” jest całkiem niedaleko.

Mrówki zamilkły na chwilę i zaczęły się za­stanawiać, co też żuczek chciał przez to po­wiedzieć. Żeby więc dłużej nie trzymać ich w niepewności, dodał z niezwykle tajemni­czą miną:

– Najlepiej będzie, jeśli zorganizujemy wy­prawę i przekonamy się sami, co tam jest.

Mrówek wcale nie trzeba było namawiać, bo któż nie chciałby mieć wszystkiego? Nie straciły zapału nawet wtedy, gdy okazało się, że droga będzie prowadziła obok wielkiej ka­łuży, którą zwykle musiały omijać szerokim łukiem. „Wszystko” brzmiało tak obiecująco, że gotowe były pokonać choćby najtrudniej­sze przeszkody.

Tak więc postanowiono, że wyruszą od razu, żeby ktoś przez przypadek nie ubiegł ich w poszukiwaniu „wszystkiego”. Żuczek – jako że na pieszej turystyce znał się jak nikt w całym lesie – dreptał ochoczo na prze­dzie. A za nim gęsiego szły mrówki, dźwiga­jąc na grzbietach skrawek starej mapy, który od czasu do czasu podfruwał na wietrze jak mały motylek.

– Żuczku, a ty naprawdę wierzysz, że będzie tam wszystko? – zapytała jedna z mrówek. – A co będzie, jeśli nic tam nie znajdziemy? Jeśli ktoś już to „wszystko” sobie zabrał?

Żuczek przystanął na chwilę, podrapał się po głowie i powiedział:

– Może nie każdy szuka „wszystkiego”. Jed­no jest pewne – dodał po chwili – jeśli tam nie pójdziemy, nigdy się tego nie dowiemy.

Tak więc dreptali raźno wciąż dalej i dalej. Bo­rówkowy zagajnik już dawno znikł im z oczu a duża kałuża nie była wcale taka straszna, bo w nocy wiatr zerwał z drzewa wielką gałąź, po której przeszli na drugą stronę jak po kładce. Minęli paprociowy las i mchową polankę. A kiedy tak szli i szli, dróżka nagle się rozdwoiła, potem zaczęła robić się coraz węższa, aż w końcu zgubiła im się zupełnie.

– To dziwne – rzekł żuczek, rozglądając się dokoła – zdaje mi się, że jesteśmy całkiem nie tu, gdzie powinniśmy być.

Spojrzał uważnie na mapę, którą mrówki rozłożyły przed nim w pośpiechu i mru­czał sobie pod nosem:

– Minęliśmy wielki głaz i lisią norkę, a przy wielkim dębie droga skręcała w pra­wo. Z czego wynika… – urwał na chwilę – że całkiem zgubiliśmy dobrą drogę.

Nastąpiła chwila ciszy, po której mrówki zaczęły szeptać między sobą:

– Co teraz? Ojejej, co teraz?

Na co żuczek powiedział, że w takim wypadku trzeba wrócić tam, gdzie się dobrą drogę widziało ostatni raz, czyli do wielkiego dębu. I tak też zrobili. Mrówki znów zarzuciły mapę na swe silne grzbiety i podreptały gęsiego za żuczkiem. A gdy znaleźli wreszcie wielki dąb i dobrą drogę, wszystko poszło jak z płatka.

– Zdaje się, że już się zbliżamy – rzekł żuczek, patrząc na mapę.

– Był głaz i lisia norka, i wielki dąb i właśnie tam, o tam, jest „wszystko” – wska­zał jedną ze swoich nóżek tuż przed siebie, wpatrując się jednocześnie w czerwo­ny krzyżyk zaznaczony na mapie.

Mrówki zmrużyły swe małe oczka, by z daleka zobaczyć, czy aby na pewno „wszystko” jest na swoim miejscu i czy aby nikt go sobie nie zabrał. I o dziwo, „wszystko” rzeczywiście tam było i wyglądało dokładnie tak jak mrówki sobie wyobrażały. Obok spróchniałego pnia wznosiło się mrowisko przy wielkiej hał­dzie piachu, a tuż obok rosła sosna, pod którą usypany był gruby dywan z igliwia. A pod spróchniałym pniem, niczym wisienka na torcie, czerwienił się wielki mu­chomor z okazałym kapeluszem.

– Jest, jest „wszystko”! – mrówki aż podskakiwały z radości, choć zazwyczaj wcale tego nie robią.

Lecz to jeszcze nie koniec niespodzianek, bo gdy tylko zbliżyli się nieco do „wszyst­kiego”, by lepiej się mu przyjrzeć, „wszystko” zaczęło nagle wyglądać całkiem zna­jomo. A gdy podeszli jeszcze bliżej i mieli „wszystko” jak na dłoni, okazało się, że to ich własne mrowisko i pień, a muchomor pod sosną to też ich muchomor. A na dywanie z igliwia są nawet ślady ich własnych kroczków, które pozostawiały, wy­prawiając się po poradę do żuczka. I wtedy mrówki ucieszyły się jeszcze bardziej, a żuczek, który z zamiłowania był też filozofem, doszukał się w tym „wszystkim” jakiegoś głębszego sensu i rzekł:

– Nic w tym dziwnego, przecież mrówki mają tu wszystko, czego im trzeba do szczęścia!

I podreptał zamyślony do borówkowego zagajnika, pod swój ulubiony żółty liść.

 

 

Główną potrzebą dziecka w wieku przedszkolnym jest niewątpliwie zabawa

– w niej bowiem wyraża swą aktywność, dążąc do zaspokojenia potrzeb intelektualnych, społecznych, estetycznych i ruchowych. Bardzo duży wpływ na rozwój dziecka mają oczywiście rodzice,

a jednym z czynników wpływających na ten rozwój jest właśnie zabawa – wspólna zabawa rodzica z dzieckiem. Kształci i rozwija jego psychikę, ćwiczy spostrzegawczość, wyrabia orientację, uczy umiejętności współdziałania z innymi, przygotowuje do życia społecznego. Ponadto zasady zabaw budują w dzieciach wzór zachowania się.

Oto zabawy dla dzieci, które na pewno im się spodobają!

1. Zabawa w skojarzenia – Zacznij zabawę dla dziecka, mówiąc dowolne słowo, np. „słońce”. Następnie ono mówi słowo kojarzące się z tym, co powiedziałaś, np. „gorąco”. Potem ty szukasz skojarzenia do „gorąco”, np. „lato”. I tak na zmianę.

2. Poszukiwanie skarbów – Na dworze w różnych miejscach (drzewa, krzaki, kamienie) schowaj jakiś przedmiot – coś słodkiego albo drobny prezent. Powiedz: „Idź do przodu, stań, idź w stronę ławki, omiń ją, szukaj na dole….”. Innym poleceniem może być podanie liczby kroków, jakie dziecko ma przejść.

3. Gry planszowe – Aby podarować przy okazji malcowi nieco ruchu, umówcie się, że kto przegra, ten np. rozdaje sztućce do posiłku.

4. Skoki przez drabinkę – Wykonaj drabinkę, np. z gazety. Wystarczy pociąć ją na 5-centymetrowe paski, które ułożycie na ziemi na wzór drabinki. Zadanie dziecka polega na sprawnym przeskakiwaniu kolejnych szczebelków.

5. Głupi Jaś – Rodzice stoją naprzeciw siebie rzucają do siebie piłkę. Dziecko ustawia się twarzą do rzucającego i próbuje przechwycić piłkę. Może to zrobić wtedy, gdy rzut będzie niecelny i piłka upadnie, lub gdy, podskakując wysoko, złapie ją. Kiedy „głupi Jaś” przechwyci piłkę, zamienia się miejscem z osobą, która właśnie rzucała

6. Dmuchanie – przedmuchiwanie na drugą stronę stołu papierowej żabki/piłeczki itp.

7. Gnieciemy, ugniatamy – Może różne dzieła z różnych mas? Możecie wykorzystać gotową modelinę albo stworzyć ją samemu – robiąc popularną masę solną. Co dalej? Co tylko chcecie! Możecie lepiej różne figurki, tworzyć ozdobne naszyjniki lub broszki.

8. Zabawa w miasto – Na dużej płachcie szarego papieru narysuj ulice,  po których dziecko może jeździć autkami. Możecie też zaznaczyć, gdzie jest ZOO (a potem postawić tam figurki zwierząt), narysować rzekę, postawić domy z klocków albo pudełek.

9. Tworzymy rodzinkę – z kasztanów, żołędzi i zapałek w prosty sposób możemy wykonać rodzinę i nie tylko np. mama, tata, rodzeństwo, kota, psa itp.)

10. Kalambury gra dla całej rodziny. Jedna wymyśla sobie hasło po czym pokazuje/rysuje je pozostałym osobom. Od tej pory kiedy ktoś zgadnie hasło zastępuje osobę aktualnie pokazującą/rysującą i zaczyna pokazywać/rysować kolejne hasło.

 

 

 

 

Dlaczego powinniśmy pozwalać dzieciom popełniać błędy

 

Wyobraźmy sobie, że za każdym razem kiedy się pomylimy, ktoś stoi nad nami, aby zwrócić na to uwagę. Czy nie byłoby to frustrujące? Taka sytuacja doprowadziłaby nas zapewne do szaleństwa.

 

Nie inaczej czują się dzieci. Ciągłe wytykanie błędów prowadzi do frustracji, budzi lęk przed aktywnością – zarówno fizyczną, jak umysłową i nie niesie niczego wartościowego. Dużo skuteczniejsze jest uczenie się na własnych błędach.

 

Kochający rodzice nie chcą, żeby dzieci rosły w poczuciu, iż wszystko co robią, jak wypełniają swoje obowiązki, jest niewłaściwie wykonywane. Pamiętaj, że twoje dziecko, rozwijając się i rosnąc, stara się jak najlepiej.

 

Nie bójmy się błędów!

 

Co się dzieje, kiedy twój czteroletni synek, trzeci raz w ciągu jednego dnia, przez nieuwagę wylewa sok na podłogę, a ty sprzątasz, zmieniasz mu ubranie wzdychając, drwiąc i skarżąc się na pomyłki? Prawdopodobnie szkodzisz swoim relacjom z dzieckiem. Dużo więcej osiągniesz śmiejąc się i żartując, ewentualnie nakłaniając dziecko do pomocy w porządkowaniu.

 

Nigdy nie używaj takiej sytuacji jako narzędzia, które wywołuje poczucie winy w maluchu. Przecież nikt nie jest idealny, dziecko również. Warto chwalić jego wysiłki i pozwolić błądzić. Bądź cierpliwa. Nie oznacza to, że zapominasz o jakichkolwiek wymaganiach wobec dziecka, stawiasz zbyt niskie oczekiwania. Po prostu chcesz, by zachowywało się i postępowało najlepiej jak potrafi, zgodnie ze swoim poziomem rozwoju i możliwościami w danym wieku.

 

Dzieci nie powinny obawiać się popełniania błędów. Taki rodzaj uczuć rodzi lęk przed próbowaniem czegokolwiek, a w dodatku niszczy zaufanie wobec rodziców, uczy nieszczerości i kłamstwa. Maluch bojąc się kolejnych westchnień i szyderstw, zaczyna mówić nieprawdę, coś ukrywa.

 

Nie pozwól, by dziecko jedynie domyślało się, że twoja miłość jest bezwarunkowa, niezależnie od jego błędów. Ono musi to wiedzieć. Potrzebuje przytulania, dotyku, bez względu na słabość lub potknięcie. Niektórzy rodzice, niekoniecznie świadomie, okazują więcej miłości swoim pociechom, gdy te popełniają mniej błędów, są grzeczniejsze.

 

Nie udawaj, że błędu nie było…

 

Nie ma sensu udawać, że błędy nie są prawdziwe. Pomagają one w rozwoju każdego z nas. Zamiast chronić dziecko przed wszelkimi potknięciami, pomóż mu skupić się na znalezieniu rozwiązania. Dzięki temu zwiększysz prawdopodobieństwo, iż kolejny raz nie popełni ono tego samego błędu.

 

Ze starszym dzieckiem możesz podzielić się przykładami własnych pomyłek i niewłaściwego postępowania. Opowiedz mu co się stało, jak się czułaś i czego się nauczyłaś. Porozmawiaj o konsekwencjach. Oczywiście nie powinniście dzielić się wszystkimi doświadczeniami z przeszłości. Chodzi o przykłady, które dziecko zrozumie i o te, w których popełnianie błędów jest częścią życiowej nauki.

 

Niech czuje, że rodzice rozumieją jego uczucia, bo sami mają podobne doświadczenia; nie są doskonali. Dziecko posiada naturalną łatwość postrzegania rodziców jako idealnych. Ale bycie perfekcyjnym jest ryzykowne, ponieważ jest nierealne!

 

Dziecko popełniło błąd. Co mogą zrobić rodzice?

 

Zachęcaj dziecko do wzięcia odpowiedzialności za własne postępowanie. Nie pozwól, by rosło ucząc się obwiniania innych – kolegów, dorosłych. Od małego musi dostrzegać konsekwencje własnych poczynań, także te mało przyjemne.

 

Jak wiadomo, niektóre błędy mają naturalne konsekwencje, np.  – nalałem za dużo soku do szklanki, mimo iż mama mówiła, że już wystarczy. Rezultat? Sok rozlany na podłodze.

 

Inna kategoria błędów to te, które dostrzegają rodzice i muszą na nie zwracać uwagę dziecka. Pilnują by ono samo, a nie ktoś inny, ponosiło konsekwencje. Oczywiście zawsze z rozwagą i na miarę sił malucha czy starszaka.

 

Postaraj się zamienić każdy błąd w coś pozytywnego, np. okazję do poznania i nauczenia się nowej, przydatnej w życiu strategii bądź umiejętności.

 

Pomóż znaleźć rozwiązanie, pokaż jak radzić sobie z potknięciami. Niech dziecko zacznie rozumieć, że z każdej, nawet bardzo złej sytuacji można czerpać naukę. Ważne, aby wiedziało kiedy przeprosić, kiedy coś zmienić lub naprawić. Rolą rodziców jest dać swoim pociechom takie narzędzia, które w przyszłości pozwolą im uniknąć podobnych błędów.

 

Lepszy przykład niż słowa

 

Pokaż dziecku, jak ty radzisz sobie z trudnościami. Zastanów się przez chwilę nad stosowanymi strategiami – krzyczysz, dąsasz się, narzekasz, a może zrzucasz winę na innych? Pamiętaj, że twoja córka bądź syn najczęściej naśladują mamę i tatę, kopiują postępowanie, zachowania, także te, których się wstydzisz. Nie wystarczy twoje tłumaczenie – dziecko dostrzega czyny i one stanowią dla niego codzienny przykład.
Zachowaj poczucie humoru. Śmiech jest dobrym lekarstwem na wszystko.

 

Unikaj wytykania błędów z przeszłości

 

Nikt z nas tego nie lubi, dzieci również. Jeśli nieustannie przypominasz o nich, narzekasz, twoja pociecha nigdy nie poczuje się zdolna do przezwyciężenia pomyłek. Niewykluczone, że zacznie myśleć o sobie jako o nieudaczniku, niezdolnym do lepszego postępowania. A żaden rodzic nie chce tego.

 

Dziecko nawet nie podejmie próby przezwyciężenia błędów, bo wie, że czeka je ponowne wypominanie tego, co zrobiło w przeszłości – „ty zawsze…, jak zwykle…”. Skoncentruj się na „tu i teraz”. Nie przewiduj katastrofy na wyrost! Pochwal synka, kiedy przyzna się do błędu. Powiedz córeczce – „dziękuję za twoją uczciwość i szczerość”. Dzięki temu dzieci nie czują strachu przed przyznaniem się, iż zrobiły coś źle. Nie będą uciekać się do kłamstwa i uników.

 

Błądzić jest rzeczą ludzką. Musimy uzbroić się w cierpliwość i zrozumienie dla innych, zwłaszcza dzieci. Młodość jest czasem nauki, a rodzice są przy swoich pociechach między innymi po to, by pomóc w nabywaniu umiejętności życiowych, które pozwolą im na dokonywanie dobrych wyborów w przyszłości.